Sten pod pachą, bimber w szklance, dziewczyna i...Warszawa: życie codzienne w powstańczej Warszawie
Warszawa, Bellona, cop. 2015
Agnieszka Cubała to bardzo znana już autorka, świetna propagatorka tematu i mająca na swoim koncie znakomite książki na temat Powstania Warszawskiego. Myśląc o Powstaniu Warszawskim, jak pisze, bardzo często zapominamy, że za barykadą istniało także zwyczajne życie.
Kluczowym było posiadanie broni i utrzymanie obsadzonych stanowisk ale przecież trzeba było zjeść jakiś posiłek, zapewnić zmęczonemu organizmowi chociaż kilka godzin snu, zdobyć do picia wodę, załatwić naturalne potrzeby fizjologiczne, odwiedzić w szpitalu rannego przyjaciela, pomodlić się na grobie syna, napisać krótki list do rodziców przebywających w całkiem innej dzielnicy... W większości wypadków w Powstaniu brały udział młode osoby w wieku 16-25 lat, a młodość ma swoje prawa. Tak więc młodzi ludzie chcieli wyglądać przed dziewczętami „bojowo” w swoich panterkach i kombinezonach z biało-czerwoną opaską. Dziewczyny zaś chciały nie przynieść wstydu „swoim chłopakom”.
W nielicznych wolnych chwilach powstańcy czytali prasę, żartowali, śmiali się, kochali, i to nie koniecznie platonicznie. Musieli znaleźć sposoby na odreagowanie bezradności czy strachu – opowiadali kawały, oglądali w kinie „Palladium” kroniki nakręcone podczas walki, słuchali koncertów, spotykali się przy zbożowej kawie w gospodzie żołnierskiej peżetek, śpiewali piosenki a nawet czasem tańczyli, gdy znalazł się patefon lub ktoś grał np. na harmonijce ustnej.1
Patrząc na Powstanie Warszawskie poprzez różnorodne aspekty życia codziennego, widząc rozterki dowódców, szeregowych żołnierzy i ludności cywilnej, łatwiej zrozumieć że to wydarzenie było niezwykle wielowymiarowe. Dla wielu osób zderzenie z wojenną, powstańczą rzeczywistością było niezwykle ciężkim przeżyciem. Pojawiły się pierwsze załamania psychiczne z powodu strachu, rozpacz z powodu śmierci najbliższych kolegów, ogromne fizyczne i psychiczne znużenie, głód i pragnienie. To mogło czasem prowadzić do pewnych nadużyć np. barku dyscypliny, nadmiernego spożycia alkoholu, dezercji, rabunków...
Powstanie Warszawskie miało być wielką przygodą, która przemieniła się jednak w wielką tragedię i najbardziej brutalne doświadczenie życiowe, które w tak ogromnej dawce musieli przeżyć bardzo jeszcze młodzi ludzie. Natura ludzka dąży do jakieś „małej stabilizacji”. W Śródmieściu z żywnością było tak źle, że mieszkańcy sięgali po bardzo nietypowe produkty – na Chmielnej pod numerem 62 był sklep nasienny. Na początku to się jadło groch i fasolkę, a potem to już wszystkie nasiona, jakie były.2
Autorka wspomina o innych tragicznych paradoksach Wypełniając swoje zadanie, sanitariuszki często musiały pamiętać o tym, by oszczędzać materiały opatrunkowe, tak jak chłopcy amunicję. Rannym dla których nie było już nadziei, należało zakładać opatrunki z bandaży papierowych...3
Jak wyglądało to w innych aspektach specjalnie w czasie Powstania Warszawskiego, o tym możemy przekonać się czytając proponowaną lekturę, do czego serdecznie zachęcam.
KM
1. Por. A. Cubała, Sten pod pachą, bimber w szklance, dziewczyna i Warszawa: życie codzienne w powstańczej Warszawie, Warszawa 2015, s. 8
2. Tamże, s. 26
3. Tamże, s. 181