Cichociemna. General Elżbieta Zawadzka „Zo”
Toruń : Oficyna Wydawnicza Rytm 2016
Książka zawiera biografię torunianki, gen bryg., prof. dr hab. Elżbiety Zawadzkiej ps. „Zelma”, „Sulica”, „Zo”. Życie tej wybitnej Polki trwało całe stulecie (od 1909 do 2009). Z książki wynika, że była rzeczywiście postacią niezwykłą.
Genealogia rodziny jest bardzo ciekawa. Nazwisko „Zawadzki” czy „Zawacki”, według Edwarda Brezy, najprawdopodobniej pochodzi od nazwy miejscowości „Zawada”, co może kojarzyć się z przeciwstawianiem się nieuchronnym przeszkodom. Rodzina Zawackich od pokoleń była zmuszona przezwyciężać przeszkody. Pomimo poddania silnej germanizacji, jak pisze autorka, Zawaccy przejawiali nader swoiste poczucie patriotyzmu. Do kanonu rodzinnych anegdot należała opowieść, którą Elżbieta Zawacka słyszała od ojca. Jej dziadek dostawszy nakaz mobilizacyjny do udziału w wojnie francusko-pruskiej tak długo wybierał się do Berlina, gdzie miał się stawić, że zanim doszedł, wojna się skończyła.
Skąd późniejsza wybitna kurierka znała tak znakomicie język niemiecki, że nie obawiała się setki razy przekraczać w ciągu II wojny światowej granicy Reichu z Generalnym Gubernatorstwem i nie została złapana przez gestapo, co było nie lada wyczynem? Intensywna germanizacja powodowała, że Polacy na terenie zaboru pruskiego często mogli jedynie szeptem mówić między sobą w domu po polsku. Dzieci karano nie tylko za rozmawianie między sobą po polsku ale nawet za przyniesienie kanapki owiniętej w polską gazetę...
Elżbieta pochodziła z wielodzietnej rodziny, zaznała co to znaczy bieda w domu. Marzyła o studiach politechnicznych, ale nie było ją na nie stać. Po zakończeniu I wojny światowej znakomita znajomość języka niemieckiego pozwoliła Elżbiecie pracować jako nauczycielce w Poznańskiem, w okresie II Rzeczpospolitej. Zgodnie z ustaleniami tzw. małego traktatu wersalskiego na terenach byłych prowincji pruskich musiały powstawać nie tylko szkoły polskie ale i niemieckie dla dzieci Niemców, którzy zdecydowali się zostać w Polsce. Ze wspomnień z okresu II wojny światowej Elżbiety jako kurierki autorka książki podaje np. ciekawostkę dotyczącą stosunków panujących między Niemcami a Francuzami w okupowanym Paryżu.: „Nikt tu nie ustępował z drogi przechodzącemu Niemcowi (...). Można było przysiąść na ławce w parku, a oficerowie niemieccy, kłaniając się, pytali o drogę.” Śmieszne wydawały się problemy paryżanek, dla których kłopotem było to, że Niemcy dawali kartki tylko na 1 butelkę wina na tydzień, podczas gdy w Polsce Niemcy dawali rodzinie 1 bochenek chleba na tydzień.
Książka jest arcyciekawa i zaopatrzona w wiele barwnych ilustracji.
Serdecznie zachęcam do lektury.
KM