Stanisław Bereś
Gajcy: w pierścieniu śmierci
Wołowiec, Wydawnictwo Czarne, 2016.
We wstępie książki autor podkreślił, że Tadeusz Gajcy został wcześnie zauważony jako wielki talent. Początkowo sygnalizowali ten fakt jego nauczyciele w liceum, potem poeci np. Wojciech Bąk, Józef Czechowicz czy Władysław Sebyła. Podobnie o jego talencie wypowiadali się również profesorowie z podziemnego kompletu polonistycznego: Wacław Borowy, Witold Doroszewski, Julian Krzyżanowski, Maria Ossowska czy Władysław Tatarkiewicz. Pod wielkim wrażeniem Gajcego był Jarosław Iwaszkiewicz. Herbert o Gajcym myślał wyjątkowo często, co wyraziło się stwierdzeniem: „Najbliższy krewny Norwida, najpewniej chyba ów późny wnuk, który nie minie obojętnie pisma. Materia jego poezji z ognistego proroczego snu.”1 Niektórzy przyznawali Gajcemu palmę pierwszeństwa wśród Pokolenia Kolumbów.
Niektórzy uważają, że wydarzenia roku 1922, w którym urodził się Gajcy, mogły zapowiadać nadchodzącą pożogę wojenną. Wówczas podpisano traktat w Rapallo a Benito Mussolini poprowadził marsz „czarnych koszul” na Rzym i objął władzę. W Moskwie odbyły się pierwsze procesy przeciwko „wrogom ludu”, a tuż przed końcem roku utworzono Związek Sowiecki. Tak więc zasadne było rozwinięcie tytułu książki: w pierścieniu śmierci.
Z drugiej jednak strony toczyło się normalne życie: w Stanach Zjednoczonych robił furorę jazz, pojawiły się... lody na patyku. W Paryżu zapanowało szaleństwo fokstrota, na drogach kontynentu witano technologiczny hit - samochód lancia-lambda. Nagrodę Nobla otrzymał wówczas Albert Einstein. Ukazał się Ulisses Jamesa Joyce’a. W Polsce tamten rok kojarzy się nie tylko z zamachem na prezydenta Gabriela Narutowicza, ale i z przyłączeniem Wileńszczyzny do macierzy, wkroczeniem polskich oddziałów i administracji na Górny Śląsk.
Dzieciństwo Tadzia upływało w dobrej atmosferze. Tadeusz był szczególnie związany z babcią, Aurelią Zmarzlik, kobietą prostą, zachowującą zdrowy rozsadek, niezwykłe poczucie własnej godności ale też nie pozbawioną ciepła, które szczególnie kierowała do swego najstarszego wnuka. Chłopcu nie brakowało impulsów artystycznych, bo mimo nawału zajęć zawodowych i organizacyjnych związanych z budową domku na przedmieściu, rodzice Gajcego pielęgnowali swoje zainteresowania artystyczne: ojciec pisywał amatorskie wiersze, a mama zaczytywała się w twórczości Słowackiego, wuj zaś Stanisław Zmarzlik, tancerz w Teatrze Wielkim, zrobił nawet międzynarodową karierę artystyczną i pisywał do siostrzeńca dowcipne listy obrazowane fotografiami.2
W okresie bezpośrednio poprzedzającym wybuch drugiej wojny światowej, Tadeusz Gajcy szczególnie intensywnie oddawał się liryce pejzażowej i kontemplacyjno-religijnej, jakby przeczuwał swoje przeznaczenie. Czerwiec 1939 roku zamknął pierwszy okres nauki, w którym, na podstawie małej matury, został przyjęty do liceum, do klasy humanistycznej. Uczniowski wrzesień rozegrał się już pod hitlerowskimi bombami...Tadeusz brał czynny udział w konspiracyjnych wykładach. Każdy warkot silnika ciężarówki za oknami czy stukot podkutych butów z miejsca podnosił słuchaczom adrenalinę, bo w okupowanej Warszawie trudno byłoby wmówić gestapo, że to spotkanie imieninowe. Złapana grupa z pewnością byłaby okrutnie przesłuchana, a potem wywieziona do obozu lub na egzekucję...
Książkę, choć pokaźnej objętości, czyta się dość szybko.
Zapraszam do lektury
Zapraszam do lektury
KM
1. Por. S. Bereś, Gajcy w pierścieniu śmierci, Wołowiec 2016, s. 10
2. Tamże, s. 37
3. Tamże, s. 69