Spotkanie DKK 23 sierpnia 2012
Rolland zadedykował powieść świętemu Marcinowi, patronowi swego rodzinnego miasta - Clamecy. Historia zainspirowana dziejami pradziada autora - Boniarda, jest hołdem złożonym pogodzie ducha i radości życia.
Jej bohater, tytułowy Colas Bregnon, ma jednak niewiele ze świętego. Bohater gada, pije i zajada, kocha kobiety, przyrodę, swoją pracę stolarza-artysty, zwalcza zarazę, wojuje ze złoczyńcami i możnymi tego świata, zawsze z równym zapałem, soczystym humorem, wierząc w piękno życia i przyjaźń między ludźmi. Twierdzi iż "nie ma smutnego czasu sa tylko smutni ludzie" - co wydaje się być aktualne do dziś...
W książce zauważalne jest duże podobieństwo, pomiędzy francuskim a polskim społeczeństwem wiejskim. Zwyczaje i zachowania, szczególnie kiedy mowa jest, o biesiadach mocno zakrapianych, ktore tak charakteryzują państwo polskie od XVI wieku, bo już Kochanowski w swoich fraszkach o tym pisał.
„Colas Breugnon” sprawia wrażenie prostej opowiastki, ale ta niepozorna historyjka, kryje w sobie potężną dawkę życiowej mądrości.
Recenzja książki "Colas Breugnon" - Krzysztof Kachniarz
Łatwo oceniamy ludzi po wyglądzie a książki po okładce, tytule, objętości i w obu wypadkach łatwo się pomylić. W owej sytuacji, znalazłem się stając przed możliwością przeczytania książki "Colas Breugnon". Z racji mojego chłodnego stosunku, do literatury francuskiej (poza Maurice Druonem autorem cyklu historycznego o królach średniowiecznej Francji) sądziłem, że czytanie opowieści Rollanda, będzie przypominać jedzenie szpinaku a tymczasem spotkało mnie, pozytywne zaskoczenie. Od pierwszej bowiem strony książki, czytelnik jest narażony na silne promieniowanie optymizmu i końską dawkę dobrego humoru. Fakt co jak co, ale francuzi umieją cieszyć się życiem i urokami stołu, ale nie każdy autor, umie tak oddać urok życia w małym miasteczku jak Rolland. Podczas lektury stają przed oczyma, grzejące się w słońcu mury Clamecy, krzątający się przy swych sprawach mieszkańcy i pyszne barwy krajobrazu Burgundii. Dodatkowo sam bohater książki – Colas, jest osobą jak z rękawa sypiącą rubasznymi wierszykami, bądź błyskotliwym komentarzem, opatrującą nie zawsze radosną rzeczywistość, bo też i owa nie oszczędza miasteczka, jego mieszkańców oraz samego Colasa. Zaraza, wojna religijna, spory w rodzinie, słowem to czego i w dzisiejszych czasach nie brakuje w serwisach informacyjnych, spotykamy na kartach książki i ze wszystkim tym humorem i stoicką pogodą ducha, radzi sobie Breugnon i to w sposób, którego skuteczności mogłyby pozazdrościć zastępy psychoanalityków. Trzeba przyznać, udała się Rollandowi niełatwa sztuka odmalowania postaci, która nie złorzeczy na swój los, ale bierze go w swoje ręce a z przeciwnościami walczy humorem i dystansem do samego siebie. Uważam po przeczytaniu tej książki, że gdybyśmy mieli w sobie troszkę więcej Colasa Breugnon świat byłby przyjaźniejszym miejscem - zdecydowanie polecam każdemu od lat 5 do 105.