10 czerwca 2013
Cykl szesnastu opowieści detektywistycznych z Sędzią Di w roli głównej został zapoczątkowany z myślą o czytelniku azjatyckim, ale szybko odniósł sukces na całym świecie.
Sędzia Di – wzorowany na historycznej postaci urzędnika państwowego Di Renjie, który żył w latach 630-700 n.e., jest wszechstronnie wykształcony, sprawny fizycznie, potrafi także się przebierać i infiltrować środowiska przestępcze.
Robert van Gulik nadał swemu bohaterowi bardziej ludzkie oblicze niż w opowieściach chińśkich - Sędzia Di bywa omylny, ma chwile słabości, nie polega na siłach nadprzyrodzonych, a wyłącznie na dowodach i sile rozumowania.
Recenzja książki: "Sędzia Di: Naszyjnik i tykwa" Robert Frączek
Sędzia Di: Naszyjnik i tykwa - Robert Hans van Gulik, czyli detektyw Państwa Środka.
Zbliżają się ciepłe miesiące i już tradycyjnie nasz DKK z Ochoty wybiera lżejsze lektury, wychodzi w plener. Na czerwiec zastanawialiśmy się nad jakimiś kryminałami retro, ale długo żadna z propozycji nie zdobyła aplauzu wszystkich obecnych. I wreszcie: Robert van Gulik i jego historie o sędzim Di! Tak - to spodobało się wszystkim - tomów do wyboru sporo, nie są ze sobą powiązane, a jak się przeczyta jeden, już znamy klimat i styl pozostałych.
Wracam więc do tych historii z przyjemnością, do czego i Was namawiam - książki tego autora to zwykle czytadła na jeden, dwa dni, a w sieci ich ceny oscylują gdzieś koło 6 złotych (czyli taniej niż kioskowe śmieciowe wydania). Tym razem wybrałem sobie "Naszyjnik i tykwę" - książkę, w której jak na tę serię jest całkiem sporo akcji i tym razem niedużo filozofii (cytowanie nauk Konfucjusza i koloryt chińskiej kultury, tradycji i zwyczajów są elementami charakterystycznymi dla tych powieści).
Warto by zacząć od postaci autora - holenderskiego dyplomaty i sinologa, przez wiele lat mieszkającego w Chinach, ale to możecie sobie zrobić sami pytając wujka G. Jego najbardziej znane działa to właśnie seria o przygodach sędziego pokoju w czasach dynastii Tang (VII wiek n.e.) - opowieści o tej postaci krążyły w Chinach jako podania ludowe (tak jakby nasz Janosik) opowiadające o wyidealizowanym wojowniku walczącym o sprawiedliwość. Van Gulik najpierw zbierał i tłumaczył te historie na angielski, potem sam postanowił wykorzystać tę postać jako bohatera powieści. Sędzia Di nie jest u niego może tak idealny, miewa słabości i nieraz ubolewa nad własną nieporadnością w dochodzeniu, ale przez to jest chyba nawet ciekawszy.
Akcja tych kryminałków nie jest jakoś bardzo skomplikowana - ot kradzież, morderstwo, jakiś spisek, ale czyta się to naprawdę przyjemnie. Zwykle rozwiązanie otrzymujemy na samym końcu - w na szybko organizowanym procesie, w trakcie którego sędzia odkrywa wszystkie tajemnice i wydaje wyrok. Niby pisane prostym językiem, ale smaczku na pewno dodają wszystkie drobiazgi na temat tła w jakim dzieje się akcja - od ubiorów, stosunków męsko-damskich, różnic między różnymi klasami społeczeństwa, aż po specyficzną hierarchię wszystkich urzędników, władz i przedstawicieli Cesarza i jego rodziny.
A samej akcji "Naszyjnika i tykwy" nie będę Wam zdradzał, aby nie psuć przyjemności z lektury. Zdradzę jedynie tyle, że sędzia Di zamierzając trochę odpocząć i podróżując incognito trafia do tzw. specjalnej strefy, gdzie mieszka córka Cesarza. Zostaje szybko wciągnięty w różne powikłane sprawy, bo jak się okazuje, choć swą prawdziwą tożsamość będzie starał się chronić i tak otoczenie szybko pozna się na jego talencie do dedukcji.
Jak dla mnie - po raz kolejny Sędzia Di nie zawiódł: niby czyta się szybko, ale ze sporą przyjemnością.