Spotkanie DKK 23 lutego 2015
Autorka książki przedstawia losy dwu pokoleń rodziny Beksińskich, ojca i syna. Zdzisława Beksińskiego zapamiętamy jako jednego z najciekawszych ale i wzbudzającego wiele kontrowersji twórców, jego syna Tomasza jako uwielbionego przez słuchaczy dziennikarza muzycznego. Obaj w swej dziedzinie byli wybitni, fascynowali się śmiercią, światem potworów i demonów. Przez całe życie poszukiwali miłości i zrozumienia, byli bardzo samotni mimo swej popularności i obaj odeszli w dramatycznych okolicznościach.
Recenzja Książki Magdaleny Grzebałkowskiej "Beksińscy- portret podwójny"- Robert Frączek.
Masa materiału - listy, dzienniki, fragmenty wywiadów, wspomnienia innych. I to wszystko poukładane w całość, która jest nie tyle życiorysem, ale wciągającą opowieścią o dwóch wrażliwych mężczyznach, o ich relacjach, o ich wyobraźni, fascynacjach, samotności twórczej i niezaradności życiowej. Obaj na swój sposób pokręceni, pełni różnych fobii, złości na otaczającą ich rzeczywistość, niedojrzali emocjonalnie i kompletnie nie potrafiący wyrażać swoich uczuć. Doprawdy, chwilami zastanawiałem się jak p. Zofia Beksińska, czyli żona Zdzisława i matka Tomasza, cały czas obecna na kartach tej książki, a jednocześnie tak bardzo w cieniu, znosiła ich obu, bo byli gorsi niż rozkapryszone bachory. I jednocześnie w tym wszystkich swoich dziwactwach i nieprzystawaniu do otoczenia (a może właśnie dzięki temu), obaj tak fascynujący w wizjach, które kreowali. Jeden malarstwem, a drugi poprzez opowiadanie o muzyce, filmach czarowali ludzi i do dziś pozostają w pamięci.
To nawet nie tyle portrety ojca i syna, ale wiele zdjęć, ujęć, twarzy dwóch mężczyzn. Artystów, nadwrażliwców, perfekcjonistów, egocentryków, pasjonatów i ekscentryków.
Smutna to książka, bo znając przecież losy jednego i drugiego z Beksińskich, wciąż próbujemy odnaleźć jakieś ślady, odpowiedzi potwierdzające jakieś fatum, jakiś dramatyczny cień śmierci wiszący nad tą rodziną. I pewnie długo można by pisać o różnych detalach, smaczkach, na jakie można tu natrafić. Nawet jeżeli się interesowało życiorysami obu panów, na pewno można odnaleźć jakieś nowe dla siebie rzeczy, a nawet te znane, nabierają jakby jakiegoś innego kształtu.
Czy naprawdę Grzebałkowska pisze zbyt krytycznie i surowo dla bohaterów? Moim zdaniem nie. Bo nawet jeżeli chwilami wściekamy się na nich, to po tej lekturze, przede wszystkim jesteśmy pełni współczucia.
Bez pragnienia skandalu, doszukiwania się sensacji, ale z ogromną cierpliwością, dokładnością, przybliżanie nam osobowości, które nie mieszczą się w prostych ramkach, charakterystykach. Oby więcej takich biografii i takich lektur!