solarisSpotkanie DKK 16 września 2013

Twórczość S. Lema można potraktować całościowo, jako próbę literackiego uporządkowania świata w możliwie najogólniejszym sensie filozoficznym i opisania, jego dalszych perspektyw rozwoju.

Solaris porusza problemy niemożności zrozumienia Wszechświata, bezsilności nauki wobec innej formy istnienia oraz bezradności człowieka, który nie może uwolnić się w kosmosie od balastu ziemskich wspomnień i wyrzutów sumienia.

Powieść tę zaadaptował do filmu rosyjski reżyser Andriej Tarkowski w 1972. Film w tym samym roku zdobył Nagrodę Specjalną Jury na Festiwalu Filmowym w Cannes. Po raz drugi utwór został podstawą scenariusza do filmu amerykańskiego, reżysera Stevena Soderbergha w 2002, z George'em Clooneyem w roli głównej.

Spotkania DKK w plenerze Lipiec - sierpień 2013

"Książki w podróży" - Park Bródnowski

Dobre podróżnicze książki, w przeciwieństwie do przewodników, nie mają "terminu przydatności do spożycia". Nawet jeśli świat w nich opisywany zmienił się, to właśnie one pozwalają zrozumieć przyczyny tej zmiany i przewidzieć, co będzie za chwilę.

DKK "Przy Zawiszy" był gosciem spotkań "Z książką na trawie", które odbywały się przy Domku Herbacianym w Parku Bródnowskim. Uczestnicy polecali sobie książki, które warto zabrać na wakacje? Rozmawialiśmy o tym jak wyglądała podroż literacka J. Verne'a, czyli "W 80 dni dookoła świata"? Czy podrożę M. Wojciechowskiej, W. Cejrowskiego i B. Pawlikowskiej mogą inspirować? Dlaczego "Podróże Guliwera" stanowią połączenie satyry na ludzką naturę, z parodią popularnych w tamtym okresie powieści podróżniczych?

Wraz z blogerką M. Dawid-Mróz, czytaliśmy "Bajkę o szcześciu i drodze", metaforycznej podróży przez życie. Uczestnicy spotkania wyklejali „Mapę marzeń”, która jest indywidualnie wykonywanym kolażem, na którym przedstawia się swoje marzenia i plany, również te związane z podróżowaniem.

"Stowarzyszenie miłośników literatury i placka z kartoflanych obierek" - Galeria Primrose (www.primrose.pl)

W czasie letnim, lubimy czytać książki lekkie, które połyka się jednym tchem. Do takich lektur, zdecydowanie należy zaliczyć "Stowarzyszenie miłośników literatury...". Wyspa Guernsey, na której mieszkają członkowie stowarzyszenia, to taki raj utracony, w którym zwykli, przeciętni ludzie czytują klasyków i odkrywają w ich dziełach takie prawdy, jakie nie śniły się nawet największym filozofom.

Juliet Ashton jest pisarką szukającą inspiracji do nowej książki. Pewnego razu otrzymuje list od Dawseya Adamsa z Guernsey, który przypadkiem kupił w antykwariacie należącą niegdyś do niej książkę. Tak oto dowiaduje się o Stowarzyszeniu Miłośników Literatury i Placka z Kartoflanych Obierek.

W książce wiele miejsca, poświęcono odtworzeniu realiów panujących podczas wojny, na Wyspach Normandzkich oraz w Europie. W czasie II wojny światowej Guernsey, jako jedyna część Wielkiej Brytanii były okupowane przez hitlerowców, aż do końca wojny.

Dyskusję umiliły nam pyszne placki, oczywiście ziemniaczane. Za ciepłe przyjęcia naszej grupy dziękujemy Galerii Primrose.

sedzia di i nawiedzony klasztorsedzia di i wielki dzwonsedzia di naszyjnik i tykwasedzia di w labiryncie

10 czerwca 2013

Cykl szesnastu opowieści detektywistycznych z Sędzią Di w roli głównej został zapoczątkowany z myślą o czytelniku azjatyckim, ale szybko odniósł sukces na całym świecie.

Sędzia Di – wzorowany na historycznej postaci urzędnika państwowego Di Renjie, który żył w latach 630-700 n.e., jest wszechstronnie wykształcony, sprawny fizycznie, potrafi także się przebierać i infiltrować środowiska przestępcze.

Robert van Gulik nadał swemu bohaterowi bardziej ludzkie oblicze niż w opowieściach chińśkich - Sędzia Di bywa omylny, ma chwile słabości, nie polega na siłach nadprzyrodzonych, a wyłącznie na dowodach i sile rozumowania.

Recenzja książki: "Sędzia Di: Naszyjnik i tykwa" Robert Frączek

Sędzia Di: Naszyjnik i tykwa - Robert Hans van Gulik, czyli detektyw Państwa Środka.

Zbliżają się ciepłe miesiące i już tradycyjnie nasz DKK z Ochoty wybiera lżejsze lektury, wychodzi w plener. Na czerwiec zastanawialiśmy się nad jakimiś kryminałami retro, ale długo żadna z propozycji nie zdobyła aplauzu wszystkich obecnych. I wreszcie: Robert van Gulik i jego historie o sędzim Di! Tak - to spodobało się wszystkim - tomów do wyboru sporo, nie są ze sobą powiązane, a jak się przeczyta jeden, już znamy klimat i styl pozostałych.

Wracam więc do tych historii z przyjemnością, do czego i Was namawiam - książki tego autora to zwykle czytadła na jeden, dwa dni, a w sieci ich ceny oscylują gdzieś koło 6 złotych (czyli taniej niż kioskowe śmieciowe wydania). Tym razem wybrałem sobie "Naszyjnik i tykwę" - książkę, w której jak na tę serię jest całkiem sporo akcji i tym razem niedużo filozofii (cytowanie nauk Konfucjusza i koloryt chińskiej kultury, tradycji i zwyczajów są elementami charakterystycznymi dla tych powieści).

Warto by zacząć od postaci autora - holenderskiego dyplomaty i sinologa, przez wiele lat mieszkającego w Chinach, ale to możecie sobie zrobić sami pytając wujka G. Jego najbardziej znane działa to właśnie seria o przygodach sędziego pokoju w czasach dynastii Tang (VII wiek n.e.) - opowieści o tej postaci krążyły w Chinach jako podania ludowe (tak jakby nasz Janosik) opowiadające o wyidealizowanym wojowniku walczącym o sprawiedliwość. Van Gulik najpierw zbierał i tłumaczył te historie na angielski, potem sam postanowił wykorzystać tę postać jako bohatera powieści. Sędzia Di nie jest u niego może tak idealny, miewa słabości i nieraz ubolewa nad własną nieporadnością w dochodzeniu, ale przez to jest chyba nawet ciekawszy.

Akcja tych kryminałków nie jest jakoś bardzo skomplikowana - ot kradzież, morderstwo, jakiś spisek, ale czyta się to naprawdę przyjemnie. Zwykle rozwiązanie otrzymujemy na samym końcu - w na szybko organizowanym procesie, w trakcie którego sędzia odkrywa wszystkie tajemnice i wydaje wyrok. Niby pisane prostym językiem, ale smaczku na pewno dodają wszystkie drobiazgi na temat tła w jakim dzieje się akcja - od ubiorów, stosunków męsko-damskich, różnic między różnymi klasami społeczeństwa, aż po specyficzną hierarchię wszystkich urzędników, władz i przedstawicieli Cesarza i jego rodziny.

A samej akcji "Naszyjnika i tykwy" nie będę Wam zdradzał, aby nie psuć przyjemności z lektury. Zdradzę jedynie tyle, że sędzia Di zamierzając trochę odpocząć i podróżując incognito trafia do tzw. specjalnej strefy, gdzie mieszka córka Cesarza. Zostaje szybko wciągnięty w różne powikłane sprawy, bo jak się okazuje, choć swą prawdziwą tożsamość będzie starał się chronić i tak otoczenie szybko pozna się na jego talencie do dedukcji.

Jak dla mnie - po raz kolejny Sędzia Di nie zawiódł: niby czyta się szybko, ale ze sporą przyjemnością.

cwaniarykieszonkowy atlas kobiet

Spotkanie DKK 10 maja 2013

Wszystkie książki Sylwii Chutnik, budują etos kobiety walczącej.

"Cwaniary" poruszają szereg ważnych spraw, mówią o polityce miejskiej, sprawach lokatorskich, miejskim folklorze, sile kobiet, śmiertelnej chorobie, odnawianych więziach międzypokoleniowych czy wreszcie o przemocy.

Halina, Celina, Stefa, Bronka – wszystkie mają misję, noszą imiona partyzantek. Bohaterki opuszczają przestrzeń „kobiecą”, porzucają domowe obowiązki i wymierzają sprawiedliwość.

Wszystkie mają swoje traumy, ale nie mogą, nie chcą się poddać. Są super bohaterkami z feministycznej bajki.

Sylwia Chutnik bierze pod lupę polską kobiecość, ale przede wszystkim polską zawiść, zjadliwość, ksenofobię i złośliwość. Bohaterki "Kieszonkowego atlasu kobiet", mieszkają w pewnej kamienicy przy ulicy Opaczewskiej w Warszawie. Kobiety różnych pokoleń, doświadczone przez wielką historię i pełne dramatycznych okoliczności życie, w którym przyszło im pełnić społeczną rolę kobiety, z wszystkimi tego konsekwencjami.

Uderzają w tej książce bardzo trafne opisy życia codziennego warszawiaków - przekupki na bazarze, babcie przesiadujące całymi dniami w oknach, wszystko opisane dość ironicznie, żeby nie powiedzieć nieco wrednie.

Relacja ze spotkania DKK - Barbara Pukało
Ostatnie spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki w Bibliotece „Przy Zawiszy”, odbyło się w ramach projektu Warszawa Czyta. W związku z tym rozpoczęliśmy spotkanie, od zapoznania się z ideą projektu i pozostałymi wydarzeniami odbywającymi się w jego ramach. Dlatego też tematem spotkania, była książka „Cwaniary” Sylwii Chutnik wybrana na motyw przewodni akcji oraz „Kieszonkowy atlas kobiet”, za który autorka otrzymała nagrodę Paszportu Polityki.

Uczestnicy spotkania mieli możliwość, obejrzenia prezentacji zdjęć Starej Ochoty, w których przebywają bohaterowie „Kieszonkowego atlasu kobiet”, ponieważ jej akcja rozgrywa się w tak bliskiej nam dzielnicy. Były to fotografie pochodzące ze zbiorów projektu FotoOchota, zaprezentowane przez Marcina Ludkiewicz realizowanego przez WKN.

Rozważano jakie problemy społeczne, przedstawia „Kieszonkowy atlas kobiet” i co chciała przekazać jego autorka, pisząc o takim środowisku w taki właśnie sposób. Podobnie kwiecistym i nie pozbawionym wulgaryzmów stylem, napisane zostały „Cwaniary”, którym poświęcono drugą część spotkania. Omówiono krótko charaktery czterech bohaterek tej feministycznej powieści, w której sytuacje z życia osobistego czterech mieszkanek warszawskiego Mokotowa, przeplatają się z konfliktami z deweloperami. Powieść ukazuje siłę kobiecej solidarności.

451 stopni fahrenheitaSpotkanie DKK 22 kwietnia 2013

451 Świat, który stworzył Ray Bradbury, to świat przyszłości, w którym zakazana została wszelka literatura, nie wolno czytać książek oraz ich posiadać. Powieść powstała w odpowiedzi na coraz większą dysfunkcję społeczeństwa amerykańskiego wczesnych lat 50. XX w.

Autor "wziął na warsztat" kulturę masową, której symbolem jest czytelnictwo: w swojej powieści przedstawia świat, w którym ludzie przestali potrzebować książek, a mówiąc dosłownie - wiedzy. Bohaterowie epoki Fahrenheita są karykaturalni w swej głupocie, nie przeżywają miłości, głębszych odczuć.

Dziś w początkach XXI w., powieść 451 stopni Fahrenheita uderza aktualnością jako gorzka krytyka społeczeństwa, które stacza się na intelektualne niziny z własnej woli. Świata, w którym myślenie i wyższa kultura nie są zakazane, lecz pogardzane jako relikt przeszłości.

Bradbury zauważa, że potrzeba wiedzy zaczyna zanikać i stąd stosuje swoje ostrzeżenie - upadek czytelnictwa to przejaskrawiona metafora ogólnego upadku kultury.

Relacja ze spotkania DKK - Barbara Pukało

Spotkanie kwietniowe Dyskusyjnego Klubu Książki działającego w naszej bibliotece, było poświęcone książce Raya Bradnury’ego „4510 Fahrenheita”. Spotkanie rozpoczęło się od przedstawienia osoby autora, amerykańskiego pisarza, który napisał kilkaset tekstów, zarówno dłuższych jak i krótszych, powieści i opowiadań. Znany jest także m.in. z „Kronik marsjańskich”, „Ilustrowanego człowieka” i „Wina Mniszkowego”.

Treść powieści science-fiction poruszyła uczestników spotkania. Dużo miejsca w rozmowie zostało poświęcone przesłaniu książki. Świat, w którym ludzie nie chcą czytać, tylko wsłuchują się w jakieś komunikaty lub wypowiedzi, często ze sobą nie powiązane i nakładające się na siebie, wydaje się zaskakujący i przerażający. Jednocześnie ich ściany telewizyjne, z których nieustannie przemawia „rodzinka” – towarzystwo i centrum zainteresowania większości bohaterów, niepokojąco przypominają nasze coraz bardziej powiększające się telewizory, w wielu domach włączone godzinami.

Członkowie Klubu zauważyli, że wizja świata z „4510 Fahrenheita” brzmi jak ziszczająca się przepowiednia i rozeszli się w nadziei jej niespełnienia.

Recenzja książki: "451 stopni Fahrenheita" Robert Frączek

Ta powieść jak mało która nadaje się na notkę w dzisiejszym dniu. W Międzynarodowym Dniu Książki, wizja świata, w którym nie ma książek, władza i społeczeństwo je odrzuca, przyprawia o ciarki na plecach...

To mój powrót do tej pozycji po latach i podobnie jak w przypadku Dicka - zachwyt, że to wciąż się dobrze czyta, że wciąż można znaleźć sporo ciekawych odniesień do współczesności. Jak na lekturę sprzed 60 lat - to wciąż kawał dobrej prozy, z pomysłem i w pewnym sensie rzecz wizjonerska. Przecież tu nie chodzi o wprost o zakaz czytania i posiadania książek, ale o szersze zjawisko, które legło u początku tych przepisów - dążenia do stworzenia przekazu jak najprostszego (streszczenia, omówienia książek), budzącego jak najmniej kontrowersji, dostarczanie jedynie rozrywki i eliminowanie wszystkiego co może budzić jakieś trudniejsze emocje, mogą dotknąć choćby malutką grupę ludzi. Powoli eliminując tego typu zagrożenia, pod pretekstem uszczęśliwiania społeczeństwa, władza wyeliminowała skutecznie wszystko to co mogło stanowić dla niej jakieś zagrożenie - inteligencję, wyższe uczelnie, wykładowców, pisarzy, dziennikarzy... Kultura masowa zmieniła jakąkolwiek wartość w jak najbardziej lekkostrawną papkę. Ludzie siedzą przed telewizorami (a raczej całymi ścianami, które zamienione są w odbiorniki) otrzymując codzienną porcję rozrywki (bardzo to bliskie naszym programom reality tv), coraz mniej ze sobą rozmawiają (bo nie mają o czym) i nie oszukujmy się, coraz łatwiej nimi manipulować. Ta cieniutka książka o lękach i zagrożeniach widzianych przez Bradbury'ego, dziś wcale nie jest mniej aktualna niż wtedy (nawet jeśli zagłada nuklearna wydaje się odleglejsza)...

Główny bohater powieści - Guy Montag, jest strażakiem zajmującym się paleniem książek. Tak - w tym świecie, domy już dawno są ogniotrwałe, dlatego też wymyślono nowe zadania dla tej służby - strażacy stali się pewnego rodzaju policją, która niszczy zagrożenie dla porządku publicznego. Po otrzymaniu donosu, że ktoś może czytać lub przechowywać książki (przecież to potencjalne źródło szerzenia pesymizmu, szkodliwego myślenia o rożnych problemach), specjalna jednostka jedzie i pali cały dom z jego wyposażeniem, aby nawet zniszczyć jakąkolwiek możliwość ukrycia czegoś tak niebezpiecznego jak literatura. W życiu Montaga zdarzyło się jednak kilka sytuacji, które sprawiają, że zaczyna mieć wątpliwości, czy to co robi ma sens, czy jest słuszne. Spotkanie z nieznajomą dziewczyną, która pokazuje mu inne spojrzenie na otaczający świat, kłopoty emocjonalne żony, szczególnie trudna akcja, w której właścicielka nie chce opuścić domu (zostaje więc spalona razem z nim) - to wszystko sprawia, że Montag zaczyna zadawać sobie różne pytania. Czy są z żoną naprawdę szczęśliwi? Czemu ludzie są tak bardzo od siebie oddaleni? Czemu Szukając na nie odpowiedzi, nie mając z kim rozmawiać, ma nadzieję, że znajdzie je w książkach, które próbuje przemycać do domu.

Gdy Montag zacznie czytać - przejdzie na drugą stronę świadomości, stanie się innym człowiekiem. Jego entuzjazm i nadzieja szybko zostaną zgaszone, ale zmiany w jego wnętrzu nie uda się tak łatwo zatrzymać. Teraz nasz bohater staje się wrogiem dla systemu, a jego jedyną szansą będzie odnalezienie jemu podobnych.

Niby są tu siły państwa, jego kontrola, policja, ale gdy przyjrzymy się na życie przeciętnych ludzi (czy nawet rozrywki ich dzieci), albo gdy zastanowimy się nad tym co napędzało zmiany kulturowe i doprowadziło do zakazu książek, łatwo dojdziemy do wniosku - społeczeństwo gubi własna głupota. Bez refleksji, bez wartości, szczęście zamienia się w konsumpcjonizm, egoistyczną pustkę, którą próbuje się wypełniać coraz to innymi nowinkami.

Co i rusz można znaleźć tu perełki, które jako żywo można odnieść i do tego co obserwujemy obecnie - np. o szkole:

„Czy wie pan, że nigdy nie zadajemy pytań, a przynajmniej większość nie zadaje?" - pyta. „Oni po prostu wbijają w człowieka odpowiedzi".

W tej antyutopii urzeka głównie pomysł, ale mimo niespecjalnie rozbudowanych pod względem psychologicznym postaci, jakoś szybko wsiąkłem w tę historię, w te dylematy Montaga, fascynowały jego nieporadne pierwsze próby czytania, dialog z dowódcą, który próbował wybić mu z głowy fanaberie...

„Wszyscy muszą być podobni jeden do drugiego. Każdy człowiek wizerunkiem innego człowieka. Wtedy wszyscy są szczęśliwi, bo nie ma gór, by się przed nimi zginać ze strachu i porównywać się z nimi. Książka to naładowana broń w sąsiednim domu. Spal ją, rozładuj broń. Rozbij mózg człowieka. Skąd wiadomo, kto mógłby się stać celem oczytanego człowieka?".

No i ten otwarty koniec. Na tym przykładzie widać, że wielka literatura nie musi zachwycać samym kunsztem, pięknem języka - czasem przesłanie, historia, są na tyle ważne, że i tak do książki wraca się z przyjemnością i wciąż można ją polecać innym jako świetną intelektualną przygodę.

Książki są tu symbolem - wiedzy, myślenia, wolności, wyboru. I właśnie w Międzynarodowym Dniu Książki warto uśmiechnąć się do nich i powiedzieć: cieszę się, że istniejecie, że mogę z Was korzystać, że dzięki Wam mogę stawać się kimś lepszym.